Spis treści
- Historia Toszka
- Dostępność dla osób z niepełnosprawnością ruchową
- Dostępność dla osób z niepełnosprawnością wzrokową
- Co ma wspólnego Toszek i paraolimpiada?
- Legendy o Białej Damie i Złotej Kaczce
- Podsumowanie dostępności
Historia Toszka
Toszek to niewielkie, ale urocze miasteczko na Górnym Śląsku, z bogatą historią sięgającą XII wieku. Jego położenie, niedaleko Gliwic, sprzyja spontanicznym wycieczkom. Dotarłam do informacji, według których pierwsza historyczna wzmianka o Toszku pochodzi z bulli papieża Innocentego III z 1201 roku, choć miasto mogło powstać już w 1163 roku. Dodatkowo możliwe, że wzgórze zamkowe było już zamieszkiwane w IX wieku przez plemię Opolan.
W ciągu wieków wielokrotnie zmieniali się właściciele. Miasto znane było też pod nazwami – Tossez, Tost, Toszecko. Przez pewien czas mieszkali tu książęta opolscy, Habsburgowie i Redernowie, (którzy przyczynili się do nadania budowli stylu renesansowego), potem byli jeszcze inni. Ostatnimi właścicielami, do II wojny światowej, była rodzina Abrahama Guradze. Najważniejsze zabytki to zamek i barokowy kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Zamek, pochodzący z XV wieku, był wielokrotnie niszczony, najpoważniej w 1811 roku, podczas pożaru. Obecnie zamek pełni funkcję Centrum Kultury i jest miejscem organizacji licznych imprez plenerowych. Będąc na Śląsku odwiedziłam Toszek 20 sierpnia 2024 r. i opowiem Wam o moich spostrzeżeniach dotyczących dostępności.
Zamek w Toszku dostępny dla osób z niepełnosprawnościami
Wejście na teren Zamku w Toszku jest możliwe codziennie w godzinach od 8.00 do 22.00. Natomiast Centrum Ekspozycji Historycznych Zamek w Toszku jest czynne codziennie od wtorku do piątku od 10.00 do 15.00 (ostatnie oprowadzanie rozpoczyna się o godzinie 14.00) oraz w soboty, niedziele i święta od 11.00 do 18.00 (ostatnie oprowadzanie o godzinie 17.00.) Oprowadzanie jest o każdej pełnej godzinie. Istnieje możliwość zwiedzania z przewodnikiem (dla grup zorganizowanych, więcej informacji na stronie Zamku).
Dzięki wirtualnej rzeczywistości (ang. virtual reality, skrót VR), zwiedzanie zamku staje się jeszcze bardziej dostępne, szczególnie dla osób starszych i z ograniczaną mobilnością. Zapytacie jak to działa? Otóż Toszek można zwiedzić wirtualnie, na wieży zamkowej dostępne jest stanowisko z goglami VR, dzięki którymi zobaczymy Toszek z lotu ptaka, zwiedzimy wieżę zamkową lub „muzeum w starej szkole”. Podczas wirtualnego zwiedzania będziemy mogli wysłuchać także opowieści i informacji historycznych. Wieża Zamkowa jak większość tego typu zabytków, nie ma windy, dlatego gogle VR są niejako alternatywą dostępu do tej atrakcji turystycznej. Bez wątpienia to rozwiązanie się sprawdza i dobrze się dzieje, że musimy wyruszyć w drogę, dotrzeć do zamku i dopiero na miejscu możemy rozsiąść się wygodnie i wreszcie zobaczyć i wysłuchać co stare mury mają do powiedzenia. Oczywiście nie dosłownie bo dźwięk popłynie z gogli VR 🙂 Trzeba jednak pamiętać, że dla osób doświadczających migren, problemów z błędnikiem lub żołądkiem zanurzenie w wirtualnej rzeczywistości (założenie gogli) może nieść ze sobą przykre konsekwencje, takie jak nudności czy zawroty głowy. Jednak nie musi tak być, każdy jest inny i można przy tej okazji sprawdzić jak nasz organizm reaguje na taką technologię. Obecnie wiele muzeów i wystaw oferuje zwiedzanie właśnie z wykorzystaniem VR, warto wiedzieć czy to jest dla nas.
Kilka słów o dostępności architektonicznej. Z parkingu dostaniemy się do wieży zamkowej, nie powinno być z tym kłopotu nawet dla wózków z napędem elektrycznym. Zarówno brama jak i drzwi są szerokie (z możliwością otwarcia drugich skrzydeł) i można swobodnie przejechać wózkiem, przed drzwiami do wieży są wycieraczki, ale przewodnicy są otwarci na potrzeby zwiedzających i na pewno usuną z drogi wszelkie ewentualne przeszkody (ruchome wycieraczki, kwietniki itd.). Zostawiam nieco zdjęć poniżej (nr 2, 3, 4), żeby można było samemu tę dostępność ocenić.
Dla osób niewidomych
pomocne mogą okazać się informację, że gdy już wejdziemy na wzgórze zamkowe, to jest ono w formule zamkniętej, czyli ogrodzone murem. To są właśnie te częściowo zachowane mury obronne z basztami (niektóre z nich zrujnowane), dawna stajnia, budynek bramny z dwiema kwadratowymi wieżami, pozostałości budynków mieszkalnych i kaplicy. Wszystko to tworzy zamkniętą przestrzeń, która chroniła niegdyś mieszkańców zamku przed zagrożeniami z zewnątrz. Dziś mury zamku nie tylko pełnią funkcję historyczną, ale także pomagają odwiedzającym orientować się w przestrzeni, zapobiegając zagubieniu. Kształt murów z lotu ptaka, choć nierówny, przypomina najbardziej prostokąt, gdzie wejście znajduje się z jego krótszego boku. Chociaż wzgórze nie jest wyposażone w znaczniki totupoint, wzdłuż murów jest wytyczona ścieżka, a co jakiś czas ustawiono słupki z głośnikami i nagraniem w kilu językach (zdjęcie nr 5 i 6). Słupki mają ok. 1 metra wysokości. Przyciski na słupkach ustawione są ok. 10 cm poniżej jego brzegu, w pozycji poziomej, czyli 1, 2, 3, 4. Pierwszy przycisk od lewej uruchamia nagranie w języku polskim. Słupki (przyciski) nie są opisane w alfabecie Braille’a. Niestety zauważyłam też że słupek koło studni i rzeźby kaczki, po naciśnięciu nie uruchamia się (20.08.2024), a szkoda bo liczyłam na legendę o „Złotej Kaczce” (legenda na końcu artykułu). Inne nagrania na słupkach działały. Ścieżka jest wykonana z płyt chodnikowych, a po jej obydwu stronach jest trawnik, płyty chodnikowe są nierówne i trzeba uważać żeby się nie potknąć, niestety w połowie trasy chodnik zanika i czeka nas kontynuowanie drogi po trawie, to może utrudniać orientację w terenie, co prawda z góry nie spadniemy bo chronią nas mury, ale lepiej iść na spacer w towarzystwie. Pomimo braku ścieżki dotykowej, znaczników totupoint czy informacji w alfabecie Braille’a, miejsce ma potencjał poznawczy dla każdego, w tym osób niewidomych i słabowidzących. Podczas profesjonalnego zwiedzania z przewodnikiem na pewno te trudności da się szybko pokonać. Powyższe informacje stanowią także podpowiedź dla włodarzy tego miejsca jak można je dostosować do potrzeb niewidomych zwiedzających. W zamkowej baszcie znajduje się makieta zamku, która jeśli byłaby udostępniona dla zwiedzających do „dotykania” byłaby świetną alternatywa dla makiet dotykowych (edukacyjnie dla osób widzących zdjęcie nr 7 przedstawia przykładową makietę dotykową).
Co ma wspólnego Toszek i paraolimpiada?
Czy wiedzieliście, że Toszek ma symboliczne znaczenie dla historii paraolimpiady? To właśnie tu urodził się Ludwig Guttmann, wybitny neurochirurg i twórca paraolimpiady. W 1960 r. z inicjatywy właśnie Ludwiga Guttmanna odbyły się pierwsze letnie igrzyska paralimpijskie, a zimowe w 1976 roku. Poniżej przybliżę wam sylwetkę tego człowieka i historię pierwszej paraolimpiady.
Guttmann urodził się w Toszku, który wówczas należał do Prus i nosił nazwę Tost. Wkrótce potem jego rodzina, przeniosła się do Königshütte (Chorzowa). Ludwig ukończył tam maturę w Gimnazjum Humanistycznym. Choć czasy były ciężkie postanowił zdawać na medycynę. To właśnie w chorzowskim szpitalu, patrzył na sparaliżowanego młodego górnika i miał usłyszeć słowa lekarzy: „Nie kłopocz się nim, on za kilka tygodni umrze”. Górnik był ofiarą wypadku w kopalni, miał złamany kręgosłup. Umarł miesiąc później, z powodu odleżyn i infekcji dróg oddechowych, ale Ludwig Guttmann pamiętał o nim do końca życia. Postanowił, że zajmie się neurochirurgią i będzie leczył, a nie czekał na śmierć pacjentów. Guttmann dołączył do wrocławskich lekarzy w 1924 r., po studiach na uniwersytetach wrocławskim i we Fryburgu Bryzgowijskim. Trafił do kliniki Otfrida Foerstera, pioniera neurochirurgii, był sławny, ale to zupełnie inna historia. Guttmann otrzymał u Foerstera jedynie stanowisko młodszego asystenta, co wywołało u niego frustrację z powodu braku samodzielności i perspektyw. Mimo prób, nie udało mu się zdobyć posady pierwszego asystenta, więc zdecydował się na przeniesienie do Hamburga, gdzie pracował w szpitalu kierowanym przez wybitnego psychiatrę, prof. Wilhelma Weygandta. Nowy przełożony umożliwił mu rozwinięcie swoich umiejętności i dalszy rozwój kariery.
Guttmann ostatecznie opuścił Hamburg na rzecz Breslau. Zdecydował się osiedlić na dłużej w stolicy Śląska, mimo nadchodzących trudnych czasów. W 1933 roku, gdy naziści doszli do władzy, został zmuszony do opuszczenia szpitala Wenzel-Hancke, który obecnie zajmuje Uniwersytet Ekonomiczny przy ulicy Komandorskiej. Jako Żyd został objęty państwowym zakazem wykonywania zawodu lekarza (Berufsverbot), podobnie jak inni żydowscy lekarze. Mógł leczyć tylko Żydów, więc przeszedł do szpitala żydowskiego (Israelitisches Krankenhaus). Guttmann początkowo objął stanowisko prymariusza oddziału neurologicznego, jednak już po dwóch miesiącach złożył wniosek o utworzenie oddziału neurochirurgii. W 1936 roku awansował na stanowisko dyrektora ds. lecznictwa.
Pomimo nazistowskich zakazów, żydowscy lekarze cieszyli się dużym uznaniem, a mieszkańcy Breslau często ignorowali ostrzeżenia władz, nadal korzystając z ich usług. W swojej książce „Niemcy w pięciu wcieleniach” Fritz Stern opisuje przypadek pacjentki, której nikt nie chciał operować poza dr. Guttmannem, który podjął się tego wyzwania. Doktor Guttmann uratował teściową esesmana, nie dzielił pacjentów wedle narodowości. Minister spraw zagranicznych III Rzeszy, Joachim von Ribbentrop, wypuścił go z kraju. Poleciał do Lizbony, by pomóc portugalskiemu dyktatorowi Antoniowi de Salazarowi, u którego podejrzewano guza mózgu. Guttmann wyjechał wraz z żoną i dziećmi, a ponieważ wracał do Breslau przez Londyn, zdążył załatwić tam zgodę na pobyt w Wielkiej Brytanii. Przez kolejne lata kontynuował swoje badania nad urazami kręgosłupa w Klinice Neurochirurgii w Nuffield Radcliffe Infirmary, czekając na uznanie dyplomu. W lutym 1944 roku otwarto Stoke Mandeville Hospital dla pacjentów z trwałym paraliżem kończyn dolnych, a Guttmann został mianowany jego dyrektorem. Miał pełną swobodę w doborze metod leczenia i położył nacisk na ścisłą współpracę lekarza, pielęgniarki, fizjoterapeuty, terapeuty zajęciowego i trenera wybranej dyscypliny sportowej.
Guttmann wierzył, że pacjenci potrzebują nadziei na powrót do normalności, dlatego angażował ich w pracę i sport. Pacjenci wyplatali koszyki, tworzyli meble, naprawiali zegarki i uprawiali różne dyscypliny sportowe. Aktywność fizyczna poprawiała ich kondycję, a rywalizacja przynosiła radość.
W 1948 roku, podczas gdy król Jerzy VI otwierał Igrzyska Olimpijskie w Wembley, Guttmann zorganizował pierwsze Stoke Mandeville Games dla łuczników na wózkach. Zawody te stały się cyklicznym wydarzeniem międzynarodowym, które w 1960 roku przekształciło się w pierwsze igrzyska paraolimpijskie w Rzymie.
Wrocławski lekarz uważał wprowadzenie sportu do rehabilitacji za swoje największe osiągnięcie. Zawsze pamiętał młodego górnika z Chorzowa. W 1968 roku, na paraolimpiadzie w Tel Awiwie, wręczył złoty medal Anthony’emu Southowi, który po wypadku stracił władzę w nogach. Od 1988 roku paraolimpiady odbywają się w tych samych miejscach co igrzyska olimpijskie.
W tym roku (2024) odbędą się XVII Letnie Igrzyska Paralimpijskie w Paryżu między 28 sierpnia a 8 września 2024.
Legendy o Białej Damie i Złotej Kaczce
Obiecana legenda o Złotej Kaczce
Wersja I
Na zamku toszeckim rządził kiedyś rycerz – rozbójnik, który napadał na przejezdnych kupców i panów, rabował ich mienie. Zgromadził w ten sposób duże skarby i ukrył je w podziemiach zamkowych. Kiedy nieprzyjaciel obległ i zdobył zamek, rozbójnik ze swymi skarbami przepadł bez śladu w podziemiach.
W ciągu lat wielu szukano podziemnego przejścia i skarbu, lecz nikt go nie znalazł. Aby dotrzeć do skarbu trzeba spełnić kilka warunków: urodzić się w niedzielę, wysłuchać 3 mszy świętych, odmówić przepisane formuły i zaklęcia. Po ich spełnieniu osoba ta ma o północy samotnie wejść do zamkowych piwnic, a podziemne ukryte przejście samo się otworzy. Droga do skarbu prowadzi podziemnym gankiem, który staje się coraz głębszy i węższy, po czym otwiera się widok na jezioro, które trzeba trzy razy przepłynąć, aby dostać się na małą znajdującą się w środku wysepkę. Na niej w gnieździe siedzi złota kaczka na 11 złotych jajach.
Wersja II
Druga wersja legendy o złotej kaczce wiąże istnienie skarbu z zaginionym skarbem rodziny Gaschin w XVII wieku, co znalazło swój wydźwięk w formie zapisu w rodowej kronice tej rodziny. Według tej wersji właściciel Toszka, hrabia Gaschin, ożenił swojego syna Leopolda z księżną Gizelą, córką właściciela innego zamku znajdującego się wiele mil od Toszka. Aby ukoić tęsknotę żony za rodzinnymi stronami, młody małżonek ofiarował jej koszyczek, w którym złota kaczka siedziała w srebrnym gnieździe na 11 złotych jajach, z których każde wypełnione było dukatami. Złota kaczka, jako klejnoty rodzinne, przekazywana była z pokolenia na pokolenie. W dniu 29 marca 1811 roku w nocy wybuchł pożar zamku. Pożar ogarnął lewe skrzydło zamku, w którym spała hrabina. Kiedy się zbudziła, na ratunek było już za późno, gdyż klatka schodowa już się paliła. W chwili pełnej trwogi jej spojrzenie padło na wiszący na ścianie portret rodzinny i mało widoczny przycisk. Nacisnęła go i otwarło się ukryte wejście do podziemi. Schwyciła klejnoty rodzinne i weszła tam. Była ciężko chora i w czasie długiej wędrówki w ciemnych korytarzach zemdlała. Kiedy się ocknęła, zakopała klejnoty w napotkanej niszy. Kiedy nareszcie udało jej się wyjść z podziemi i natrafić na pierwszych ludzi, miała wysoką gorączkę. Nie odzyskawszy przytomności umarła, a wraz z nią poszła do grobu tajemnica ukrycia złotej kaczki. (wg inne wersji, przed śmiercią hrabina przekazała komuś tę tajemnicę, ale po oczyszczeniu podziemnych przejść, po spaleniu się zamku, nie znaleziono nigdy poszukiwanego skarbu).
Źródło: Miasto i Gmina Toszek za: Ludwik Dubiel, Niektóre problemy tradycyjnej kultury miasteczek na Górnym Śląsku w XIX wieku, Materiały do dziejów Toszka i okolicy, wyd. Muzeum, w Gliwicach i Towarzystwo miłośników Ziemi Gliwickiej,. s. 70 – 71.
Podsumowanie
Czy Zamek w Toszku jest dostępny dla osób z niepełnosprawnościami? Dla osób poruszających się przy pomocy wózka Zamek jest dostępny z niewielkimi utrudnieniami (wejście do zamku jest dość strome i z kamienia, wejście do wieży czy kawiarni posiada niewielki próg), ale wzgórze zamkowe jest bardziej przyjazne wózkom no i można zobaczyć wieżę z lotu ptaka i widok z wieży za pomocą gogli VR, co stanowi dodatkową atrakcję. Dla osób niewidomych samo zwiedzanie wieży będzie przyjemnością, trzeba tylko poczekać na pełna godzinę i można odkrywać historie i tajemnice tego miejsca wraz z przewodnikiem. Samo dojście i samodzielne poruszanie się po wzgórzu zamkowym będzie wyzwaniem, ale nie jest niemożliwe. Nie zauważyłam udogodnień dla osób g/Głuchych takich jak zwiedzanie z przewodnikiem znającym PJM (Polski Język Migowy), usługę wideotłumacza czy informacje w PJM na stronie lub przy najważniejszych atrakcjach (np. na monitorach, tabletach), cóż może w przyszłości będę mogła zaktualizować ten wpis. Trzymam kciuki za rozwój tego miejsca, niegasnącą pasję twórczą Opiekunek Zamku w Toszku i udostępnianie go kolejnym grupom odbiorców! Aha i na koniec – Centrum Kultury, które ma tam swoją siedzibę ma ofertę dla dzieci, więc warto wybrać się tam całą rodziną, odbywają się tam niezliczone atrakcje (koncerty, pikniki i wiele wiele więcej). ZaToszkuj na weekend!
Autorka: Aneta Bilnicka
Zdjęcia: prywatne archiwum autorki
Jeśli podobał Ci się ten artykuł i chcesz wesprzeć moją pracę, rozważ kliknięcie przycisku poniżej: POSTAW MI KAWĘ (można blikiem), aby przekazać drobną kwotę na zakup kawy lub wsparcie mojej inicjatywy społecznej. Zrób to tylko wtedy, gdy możesz sobie na to pozwolić finansowo, ponieważ są to trudne czasy dla nas wszystkich – Dziękuję!